"Czerwony Kapturek"
autorka: Unni Lindell
Dawno, dawno temu. Za górami, za lasami, w kraju, gdzie przez pół roku
ciągle świeciło słoneczko, a mroźną zimą panowała wieczna noc żyła mała
dziewczynka. Jej babcia, do której
bardzo lubiła chodzić mieszkała w lesie. Aż pewnego dnia spotkała tam złego,
bardzo złego wilka… Jej ulubionym kolorem była czerwień.
W sumie to wcale nie było tak dawno temu bo w drugiej
połowie XX wieku i początku XXI, a tym tajemniczym, dzikim krajem jest
Norwegia. Jej babcia nie mieszkała w lesie. A w parku nie spotkała wilka tylko człowieka.
Złego człowieka, pedofila bo takie
„wilki” czyhają w dzisiejszym świecie na dzieci. Prawdą jest tylko, że jej ulubionym kolorem
była czerwień. W takim odcieniu jakim jest krew „niedobrych panów”.
Pierwszego mężczyznę zabiła mając czternaście lat. W drugi
dzień świąt Bożego Narodzenia udusiła poduszką śpiącego w pijackim amoku
swojego wuja Olafa. Potem zdarzało jej się posłać kogoś na tamten świat jeszcze
parę razy, aż w końcu na jej ślad wpada emerytowana policjant Holger Eliassen. Człowiek nad wyraz
odrażający, służbista w chorym tego słowa znaczeniu, egoista złakniony aplauzu
świata i uznaniu jego bohaterstwa, mizogin i małostkowy arogant z pogardą
odnoszący się do innych ludzi. Oj jak ja chciałam aby był kolejnym wpisem w
„nocnym dzienniczku” sfeminizowanej, psychopatycznej, współczesnej wersji
Czerwonego Kapturka.
Głównymi bohaterkami są trzy siostry z jednej matki, ale po
innych ojcach. Miały pecha urodzić się jako córki niedojrzałej do roli matki
dziewczyny – Lily, więc ich wychowaniem zajęła się babka. Mimo usilnych starań
kobieta nie potrafiła zaspokoić ich emocjonalnych potrzeb i zapewnić psychiczne
bezpieczeństwo co rzutuje na ich dorosłość. U każdej możemy dostrzec inny
rodzaj zaburzenia. Najstarsza Judyta fotograf – nie potrafi zaufać żadnemu
mężczyźnie. Kolejna w kolejce Lisbet jest położną, żoną lekarza i matką duch synów,
jednak w jej rodzinie powiewa chłodem. Najbardziej stoczyła się najmłodsza
siostra Carol. Jak 17 latka dała się zapłodnić ojcu swej przyjaciółki, woźnemu
w szkole, oczywiście nie dorosła do macierzyństwa,
więc pozbyła się problemu oddając syna a samem pogrążając się w nałogach i kradzieżach.
Która z Nich jest bezwzględną morderczynią? Odpowiedz uzyskujemy w połowie
książki, mimo to lektura nadal wciąga. Jako kryminał nie plasowała bym tej
pozycji zbyt wysoko ze względu na przewidywalną fabułę jednak sam pomysł jest
ciekawy. Samo zakończenie również nie jest standardowe.
W tej książce dziwi
mnie najbardziej jedna sprawa. Dlaczego Unni Lindelltak stworzyła świat, w
którym prawie każdy mężczyzna to brutal, pedofil i gwałciciel? Jedna z podopiecznych
Lisbet, gdy dowiedziała się, że powiła dziewczynkę bardzo się zasmuciła i
zasugerowała, że będzie krzywdzona i wykorzystywana bo tylko to dzieje się z kobietami. Nie ukrywam
swoich feministycznych poglądów jednak autorka hiperbolizuje problem i
demonizuje, zwłaszcza, że mowa tu o Norwegii, kraju, który w 2004 roku jako pierwsze państwo na
świecie zagwarantowała kobietom 40 proc. miejsc w radach nadzorczych spółek
publicznych.
Intrygująca książkę, chętnie bym ją przeczytała :3
OdpowiedzUsuńCiekawie brzmi, chociaż nie wiem, czy wykreowany świat, w którym mężczyźni to prawie stuprocentowe zło, by mnie nie irytował.
OdpowiedzUsuń